Morza szum, ptaków śpiew, złota plaża pośród drzew… W Słowińskiej Perle czas płynie leniwie i niespiesznie. Momentami można mieć wrażenie, jakby przeniosło się w czasie i znalazło na terenie ośrodka wczasowego w latach 80. Opinie o tym miejscu są drastycznie różnorodne: od totalnego zachwytu, po totalną katastrofę. Ja natomiast powiem Wam dzisiaj, jak jest tu naprawdę 😉
Słowińska Perła – pokoje, domki, apartamenty, camping…
Zacznijmy od tego, że Ośrodek Wypoczynkowy Słowińska Perła w Rowach jest naprawdę bardzo rozległy i zróżnicowany. Opinie na mapach Google odnoszą się zazwyczaj tylko do jakiegoś fragmentu, tymczasem poszczególne rodzaje zakwaterowania mają tak różny standard, że nie sposób ocenić tego miejsca uczciwie, nie znając pełnej oferty.
Na terenie ośrodka znajduje się camping, a także budynki z pokojami oraz domki. Domków nie widziałam, zatem nie oceniam. W tym roku miałam jednak okazję nocować w segmencie A i D, zatem dzisiejsza opinia pozwoli Wam lepiej poznać tę część Słowińskiej Perły.
Genialna lokalizacja, czyli ośrodek przy plaży w Rowach
To zdecydowanie największy atut tego miejsca. Lokalizacja jest naprawdę genialna. Ośrodek mieści się na końcu ulicy Nadmorskiej w Rowach, tuż przy zejściu nr 7 na plażę. Z drugiej strony usytuowany jest wzdłuż wydm i ścieżki spacerowej (z budynku głównego naprawdę słychać morze, a podejrzewam, że z części okien również je widać). Z trzeciej strony graniczy z lasem, do którego można wyjść dodatkową furtką, by skręcając z w stronę centrum po chwili znaleźć się w parku. Po wyjściu z ośrodka główną bramą dochodzi się drogą albo do morza, albo w drugą stronę do centrum (to znów rzut beretem). Spacer do sklepu lub do portu zajmuje parę minut i naprawdę wszędzie stąd jest blisko. Jeśli myślicie, że bliskość centrum oznacza hałas i imprezy – jesteście w błędzie. Rowy chodzą spać o 21. Po tej godzinie działa jeszcze tylko parę knajpek, ale akurat z ośrodka raczej ich nie słychać. Jeśli jakiś event odbywa się w parku i amfiteatrze, wówczas słychać go na ośrodku, ale to raczej głównie w weekendy (więcej o Rowach przeczytasz TUTAJ i TUTAJ). Według mnie lokalizacja zasługuje na 6+. Mnie w każdym bądź razie zachwyca 🙂
Camping Słowińska Perła
Dwa lata temu byliśmy tu na campingu z przyczepą, o czym pisałam TUTAJ, ale w tym roku dosłownie szczęka mi opadła, gdy zobaczyłam nowe sanitariaty (o czym przeczytasz TUTAJ). Opinie z map o fatalnych łazienkach są już zupełnie nieaktualne i dla mnie camping Słowińska Perła to numer 1 w Rowach ze względu na genialną lokalizację i nowe sanitariaty (tym samym detronizuję Przymorze, o którym przeczytasz TUTAJ). Oczywiście miejsce nie jest pozbawione drobnych wad, ale i tak uwielbiam tu być. Dawniej na grupach pisałam, że polecam Słowińską Perłę dla mniej wymagających (sanitariaty kiedyś były naprawdę słabe). Dziś po prostu polecam camping na Słowińskiej Perle. Wiadomo, że nie każdemu może przypaść do gustu, ponieważ nadal kilka rzeczy prosi się o zmianę, ale ja naprawdę baaardzo lubię to miejsce.
Słowińska Perła – Pawilon A
Pawilon A to budynek, w którym znajduje się recepcja, zatem można go chyba nazwać także budynkiem głównym. Do dyspozycji gości pozostaje tu także kuchnia, świetlica z bilardem, stołem do ping ponga (warto zabrać swoje paletki i piłeczkę) i piłkarzykami oraz czajniki na korytarzu. Budynek znajduje się zaraz przy ścieżce spacerowej, wydmach i wyjściu na plażę, zatem położenie jest naprawdę rewelacyjne. Pokoje są całkiem ładne i przestronne. Na życzenie można dostać lodówkę i czajnik (chyba nie ma ich w standardowym wyposażeniu pokoju) , a także w miarę dostępności leżaki i parawan. Jest czysto i schludnie, choć nie brakuje drobnych niedoróbek (nam się trafił trochę zniszczony brodzik w kabinie). Mimo wszystko, biorąc stosunek ceny do jakości, oceniłabym w szkolnej skali te pokoje na 5. Z przyjemnością tu wrócę.
Segment parterowy D w Słowińskiej Perle
Warto tu wspomnieć, że właśnie w tym budynku znajduje sie jadalnia. Z pozostałych segmentów trzeba na posiłki nieco przedreptać po ośrodku. Jadąc tu wiedziałam, że na terenie ośrodka odbywają się kolonie, ale jeśli ktoś zostanie tym faktem zaskoczony, może nie być zadowolony. Dla mnie akurat nie był to problem, ale byłam na to przygotowana. Niestety – choć uwielbiam to miejsce – to nie jestem w stanie dać dobrej rekomendacji pokojom w segmencie D.
Właśnie tutaj spali koloniści i jak mówiłam – akurat dla mnie nie było to uciążliwe. Nawet nie był dla mnie problemem fakt, że standard tego budynku można określić najwyżej jako słaby kolonijny. Zniszczone drzwi, zniszczone meble, stare, nieszczelne okna – to wszystko byłabym jeszcze nawet w stanie zaakceptować, biorąc pod uwagę całkiem atrakcyjną cenę za pokój (jak na te czasy i jak na Bałtyk). Dla mnie zdecydowanie ważniejsze jest miejsce, niż standard.
Pokój nie był brzydki. Nam trafiło się studio z łazienką, które było dość wygodne dla mnie i dzieci. W pokoju miałam lodówkę i na życzenie otrzymałam także czajnik. Brakowało mi normalnego stołu z krzesłami (nam za stół robił stolik nocny). Zasadniczo pokój był czysty, choć widać było, że mieszkał tu nie jeden kolonista (szczególnie po podpisach na półkach 😉 ). Łazienka skromna, ale czysta i do zaakceptowania. Do dyspozycji miałam także leżak. Jedno niestety nie pozwoli mi tam wrócić: wilgoć i zapach stęchlizny 🙁 Nic nie schło i z czasem zaczynało śmierdzieć, pomimo tego, że nie było zimno. Nawet dobra cena nie skłoni mnie do powrotu do tego budynku, szczególnie, że i ja i dzieci jesteśmy alergiczkami.
Posiłki w Słowińskiej Perle
Korzystaliśmy tylko ze śniadań, zatem nie odniosę się do pozostałych posiłków (o nich też opinie w Internecie są różne). Cóż… Śniadania według mnie nie były szałowe 😛 ale stosunek ceny do jakości był raczej zachowany, zatem wszelkie wady uznaję za wliczone w cenę 😉 . Codziennie było coś na ciepło: jajecznica (ale to danie moje dzieci oceniły akurat słabo), bardzo dobre serdelki, parówki lub kiełbaski. Ponadto zawsze była waza z mlekiem i druga z płatkami (nie licząc niedzieli, gdy podano kakao w dzbanku). W bufecie zazwyczaj był żółty ser i wędliny, czasem smaczny pasztet, w niektóre dni pojawiał się żółty ser z pomidorkiem (pyszny był!), pasztetówka (serio!), serki topione, twarożki z rzodkiewką i szczypiorem, dżem i czasem jakaś ryba. Bywały też jajka na twardo i majonez. Zawsze byliśmy w stanie wybrać coś dla siebie, nigdy nie wyszliśmy głodni.
Diabeł jednak tkwi w szczegółach i tak jest w wielu przypadkach właśnie w Słowińskiej Perle. Dobre śniadania, ale jedyna kawa jaka była, to zwykła mielona. Oprócz tego herbata – zazwyczaj tylko czarna. Brak zimnych napojów, nawet wody. Szklanki i pieczywo były na stolikach, ale szklanki nie zawsze w wystarczającej ilości albo… niedomyte. Minus za brak masła (był tylko jakiś miks, a ja zdecydowanie preferuję masło). Dżem podawany był w bufecie na talerzu (taki za przeproszeniem wyrzygany ze słoika. Wystarczyło podać go w jakiejś estetycznej miseczce i jakoś by to wyglądało…). Podobnie majonez do jajek. Na plus – produkty były sukcesywnie dokładane i nawet jeśli czegoś przez chwilę brakowało, to już niebawem było doniesione przez obsługę. Kelner był niby miły, ale sprawiał wrażenie, jakby był tam za karę (dobrze wpisywał się w klimat PRL-u jeśli ktoś lubi :P). Wreszcie – śniadania trwały tylko godzinę (8-9). Zdecydowanie wolałabym, żeby ten czas był dłuższy o kolejną godzinę, bo czasem zdarzało nam się jeść na wyścigi (nie wiem jak Wy, ale my na wakacjach mamy mega problem ze wstawaniem). Te drobiazgi sprawiły, że śniadania w Słowińskiej Perle oceniłabym na szkolną czwórę. Te kilka wymienionych minusów psuło mi całość, choć z drugiej strony mogłabym powiedzieć, że te śniadania miały coś w sobie z tych, które pamiętam z dzieciństwa. Dzbanek z kakao i mleko w wazie – wypisz wymaluj wakacje w stylu PRL 🙂 Nie mówię, że to źle. Takie jest po prostu moje skojarzenie.
Obsługa w Słowińskiej Perle
Pisząc dwa lata temu o campingu, wspominałam o podchmielonym panu na rowerze. Chyba ta sama postać przewija się także w starszych opiniach na mapach. I tu ważne! Pan na rowerze jest, ale to zupełnie inna osoba – przesympatyczny, zawsze pomocny, zawsze życzliwy – wspaniały człowiek! Wielki ukłon dla niego i serdecznie pozdrowienia, gdyby kiedyś przeczytał ten artykuł 🙂 Pozostałe osoby również bardzo uprzejme. Pan z recepcji – swój chłop, z którym sprawy załatwia się na totalnym luzie 😀 Zawsze pomocny i życzliwy. Jak wiadomo – miejsca w dużej mierze tworzą ludzie. Tu naprawdę duży plus dla obsługi.
Słowińska Perła dla dzieci
Idąc przez ośrodek ciągle mija się jakieś fragmenty placu zabaw 🙂 Moje dzieci uwielbiają PRL-owskie drabinki i świetnie bawiły się na starej karuzeli i huśtawkach starych chyba, jak ja 😀 Dodatkowo przy głównym budynku znajdował się plac zabaw ze zjeżdżalniami, starymi drabinkami i bocianim gniazdem. Moje dzieci były zadowolone. Oczywiście również w tym zakresie można było znaleźć niedoróbki i zazwyczaj były to jakieś brakujące deski. Znów drobiazg, ale jednak. Ponadto na terenie ośrodka znajdowało sie boisko do siatkówki plażowej, boisko asfaltowe do kosza i nieczynny basen 🙂 Co więcej na terenie Słowińskiej Perły znajdują się także ławeczki i miejsca, w których można spotkać się ze znajomymi.
Czy warto jechać do Słowińskiej Perły?
Słowińska Perła to stan umysłu, tam PRL jeszcze chyba nie minął 😉 Mnie ten klimat bardzo odpowiada. Nikt nie spina pośladków, można czuć się swobodnie i spędzić naprawdę cudowne wakacje. Sporo tu reliktów minionej epoki i może dlatego to miejsce mnie naprawdę urzeka. Kojarzy mi się ze starymi ośrodkami wczasowymi z minionej epoki, do których jeździłam jako dziecko. Tym samym budzą się we mnie dobre wspomnienia i miłe wrażenia. To, co niektórzy odbiorą za stary szajs, ja ocenię, jako nostalgiczne odkrycie.
Słowińska Perła z pewnością nie jest dla każdego. Jadąc tam pamiętajcie o różnicach w standardzie pokoi i o tym, że nie jest to nowoczesny ośrodek wczasowy. Takie miejsca albo się uwielbia, albo nie znosi i właśnie to widać w opiniach w Internecie.
Ja z pewnością tam wrócę z rodziną albo na camping, albo do pawilonu A. Jadąc tam trzeba jednak brać poprawkę na różne niedoróbki (mniej lub bardziej uciążliwe). Będąc tam kolejny raz widzę pozytywne zmiany, ponieważ ośrodek jest pomalutku odnawiany.
Ciekawe czy ktoś z Was podziela moją opinię o tym miejscu. Tak czy inaczej, ja nie mogę się już doczekać kolejnych wakacji w Słowińskiej Perle 😀