W moim życiu Krynica była obecna od zawsze za sprawą Babci, która była jej największą fanką. Dziwię się, że miasto nie płaciło jej za promocję ;-), bo myślę, że za jej sprawą nie tylko ja polubiłam to miejsce. Myślę, że to ona zaraziła mnie miłością do uzdrowisk i wód mineralnych.
40 lat minęło – Pegaz, Czarny Potok
Nie będę ściemniać, że pamiętam moją pierwszą wizytę w Krynicy, bo miałam wtedy zaledwie 2 latka. Przeglądając stare fotografie natknęłam się na kilka z 1983 roku, kiedy wakacje spędziłam z rodzicami w domu wczasowym Pegaz w Czarnym Potoku (dzielnicy Krynicy). Już wtedy był ośrodkiem jakby luksusowym (pamiętacie Galimatias i hasło żony docenta Wolańskiego na widok domu Kasi? „Marian, tu jest jakby luksusowo”. Tak mi się skojarzyło 😛 ). Obecnie stoi w tym miejscu 4-gwiazdkowy Hotel Pegaz i podejrzewam, że jest jeszcze bardziej luksusowo (bez „jakby” 😉 ). Jako, że Czarny Potok znajduje się w sporej odległości od centrum Krynicy (szczególnie na małe nóżki), toteż jedyne moje wspomnienie z tego wyjazdu to marudzenie rodzicom, żeby wzięli mnie „a jąćki”. Taka mała maruda ze mnie była (mąż pewnie powie, że nie była, a jest 😉 ).
Krynica i rytuał picia wody zdrojowej
Więcej wspomnień pozostawił po sobie wyjazd wakacyjny z ukochaną Babcią, ale to miało miejsce już w latach 90. Jeśli dobrze pójdzie, może uda mi się odzyskać zdjęcia z tych wakacji, które zachowały się (mam nadzieję) na starej kliszy. Jeśli tylko zdołam je wywołać z pewnością podzielę się wybranymi. Może nawet uda mi się je skonfrontować z aktualnym widokiem miejsc, zachowanych na fotografiach (ale o tym za chwilę).
Babci już między nami nie ma, ale myśląc o Krynicy zawsze pierwsze skojarzenie płynie właśnie w jej stronę. To ona uczyła mnie „na sucho” niespiesznie sączyć wodę przez rureczkę, aby wchłonąć wszystkie lecznicze minerały i uzdrawiać się ze wszystkich chorób 🙂 Miała taką szklaną rurkę, która od picia wód mineralnych przestała być przezroczysta 😛 Pamiętam jak dziś, jak w pijalni krynickiej sączyłyśmy sobie leniwie wody. Ja zazwyczaj piłam Słotwinkę, a Babcia katowała się Zubrem 😀 (nie mylić z Żubrem! 😛 ). Cały worek wspomnień mam z tego wyjazdu. Może nawet przez niego mam jakieś geriatryczne ciągoty do uzdrowisk.
Powrót do źródeł
Babcia była miłośniczką Krynicy, a ja byłam i jestem absolutną fanką Szczawnicy (o Szczawnicy przeczytasz TUTAJ). Co więcej mam jakąś dysfunkcję mózgu, która każe mi tęsknić za niektórymi miejscami. Szczawnicę odwiedzam regularnie i z pewnością w tym roku tam dotrę (dzieci miłością do Szczawnicy już zaraziłam, więc nie mam wyjścia), ale wymyśliłam sobie, że kilka dni najbliższych wakacji spędzimy także w Krynicy. Strasznie jestem ciekawa, ile z moich wspomnień znajdzie odwzorowanie w rzeczywistości i czy współczesna Krynica skradnie moje serce. W najbliższych tygodniach na blogu znajdą się relacje z tego wyjazdu z recenzją miejsc noclegowych i atrakcji. Ja już nie mogę się doczekać! 🙂
Jeśli podobał Ci się artykuł, wesprzyj mnie w tworzeniu następnych treści i zostań Patronem mojego bloga: