Używasz AdBlocka?

Dzięki reklamom, linkom afiliacyjnym i artykułom sponsorowanym
mogę nadal pisać o rodzinnych podróżach.
Jeśli możesz, wyłącz proszę AdBlocka w swojej przeglądarce.

Wagabunda – Rowy [opinie]

Dawno, dawno temu, za górami, za lasami… dotarliśmy do Wagabundy w Rowach. Nie myślcie, że to zwykły camping. O, nie! To miejsce polecane przez stałych bywalców, którzy to miejsce absolutnie uwielbiają. Mają rację?

Wakacje w Rowach

Lokalizacja Rowów jest ogromnym atutem miejsca, ponieważ otwarte morze w szczycie sezonu nie zakwita sinicami tak często, jak w zatokach. To właśnie był główny powód, dla którego dotarliśmy kilka lat temu do Rowów. Byliśmy wtedy w Sopocie, gdzie woda nie nadawała się do kąpieli i ruszyliśmy na zachód. Odkryliśmy piękne Rowy, które mają naprawdę wiele zalet. Więcej o Rowach przeczytasz w moich artykule TUTAJ.

Na plaży znajduje się kilka budek ratowniczych, przy których zawsze znaleźć można informację o stanie wody i warunkach pogodowych. Czerwona flaga w Rowach oznacza niemal zawsze wzburzone morze, a nie brudną wodę. W ostatnich latach problem z sinicami stał się na tyle duży w innych miejscowościach nadmorskich, że czystość rowskich plaż należy traktować, jako jeden z istotnych atutów. Wprawdzie woda bywa i tu zielona od glonów, ale tych, które nie szkodzą zdrowiu.

Wagabunda polecana przez turystów

W takich właśnie okolicznościach trafiliśmy na Wagabundę. Wprawdzie znajomi polecali nam przez wyjazdem camping 156 w Rowach (czyli Przymorze, o którym pisałam w recenzji TUTAJ), ale zdecydowaliśmy się na Wagabundę ze względu na ilość poleceń, jaką znaleźliśmy w Internecie. Nawet dziś, gdy znajdziecie ten camping na mapach Google, opinie są całkiem dobre. Tak, czy inaczej, przez te kilka lat coś się mogło na miejscu zmienić.

Wagabunda – prywatny camping nad morzem

Lokalizacja Wagabundy jest całkiem fajna. Najbliższe zejście do plaży znajduje się przy Słowińskim Parku Narodowym, około 650 m od obiektu. Podobna odległość dzieli camping z centrum miejscowości, a jednocześnie na miejscu jest cicho i spokojnie. Nie słyszałam tu zgiełku automatów, za to przy niedzieli doskonale słychać całą mszę z pobliskiego kościółka. Reasumując, położenie Wagabundy jest naprawdę całkiem fajne, choć od naszego pobytu ulica Kapitańska chyba nieco się rozbudowała.

Prywatny camping i mili właściciele

Muszę potwierdzić doniesienia z netu: właściciele Wagabundy są bardzo pomocni i uprzejmi. Gdy przyjechaliśmy, od razu do pomocy ruszyli tutejsi wczasowicze, razem z właścicielem, który nawet podciął gałąź drzewa, była nas upchnąć między przyczepami. No i właśnie – wszystko super, ludzie niesłychanie życzliwi, ale pierwszym minusem miejsca jest duży ścisk i brak prywatności. Mnie taki tłok męczy i czuję się niekomfortowo, choć nie jest to raczej problem dla tych, którzy wracają tu co roku.

Infrastruktura i sanitariaty w Wagabundzie

Camping podzielony jest na obszar dla przyczep i kamperów oraz część namiotową. Moje obserwacje dotyczą tej pierwszej. Sanitariaty były czyste i spokojnie można było z nich korzystać z dzieckiem. Na duży plus – w łazience znajdowała się nawet mała umywalka dla najmłodszych. Kabiny wystarczająco duże, aby wziąć wygodnie prysznic, choć zdarzały się tu kolejki. Wprawdzie królowały tu moje „ulubione” zasłonki prysznicowe, ale niestety spotykamy je w wielu miejscach.

Stanowisko do mycia naczyń znajdowało się na zewnątrz i zazwyczaj się korkowało. To mały minus. Największą wadą dla mnie była jednak ciepła woda dostępna tylko w wyznaczonych godzinach. Brakowało mi jej choćby wtedy, gdy wracaliśmy w ciągu dnia z plaży i umycie dzieci z pisaku, który był dosłownie wszędzie, było mocno utrudnione. Niektórym to ograniczenie nie przeszkadza, dla mnie to właśnie był gwóźdź do trumny.

Ponadto na terenie campingu nie zauważyłam dodatkowych udogodnień. Chyba dostępne były grille i przy wjeździe do dyspozycji pozostawała huśtawka. Nie widziałam też placu zabaw (na stronie internetowej campingu jest mowa o jakimś miejscu do zabawy dla najmłodszych. Może to coś nowego).

Czy warto jechać na Wagabundę?

Powiem tak: przez kilka lat wahałam się czy pisać o Wagabundzie, ponieważ otaczali nas tam ludzie, którzy absolutnie uwielbiali to miejsce, a ja niestety raczej tu nie wrócę. Miejsce jest bardzo rodzinne i życzliwość naprawdę unosi się w powietrzu 🙂 Dla mnie było tam jednak za ciasno i brakowało mi prywatności. Wolałabym także, aby ciepłą woda była przez całą dobę (wtedy w przyczepie mieliśmy tylko zimną wodę, dziś nie miałoby to takiego znaczenia, ponieważ mamy łazienkę z bojlerem). Z całą pewnością Wagabunda jest miejscem, które spokojnie można rozważać na wakacje w Rowach z dziećmi, ale ze świadomością kilku wad.

My z Wagabundy przenieśliśmy się na Przymorze i wracamy tam za każdym razem. W zeszłym roku zaczęliśmy od Słowińskiej Perły (pisałam o niej TUTAJ) i znów przenosiliśmy się w połowie pobytu na camping 156, który może idealny nie jest, ale dla nas najlepszy z tych, które odwiedziliśmy przez lata w Rowach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

error: Nie kopiuj